„Jego mózg …kruchym domem duszy”
W. Szekspir (Król Jan) [w:] J. Thorwald (Kruchy dom duszy)
Kruchy dom duszy jest kolejną książką w dorobku J. Thorwald’a, w której wykłada on w sposób przystępny dla czytelnika aspekty medyczne. Dzięki Stuleciu chirurgów, Triumfie chirurgów, Pacjentom, czy choćby Krwi królów przeciętny czytelnik może skubnąć odrobinę z dziedziny medycyny. Kruchy dom duszy podobnie, jak pozostałe książki napisany jest prostym językiem (jak na temat, którego dotyczy), tym bardziej ta przystępność jest zadziwiająca, że jakkolwiek poprzednie klimaty były równie trudne i niezrozumiałe, tak neurochirurgia, której dotyczy Kruchy dom … jest i przez samych naukowców nieodkrytą zagadką, nawet w dzisiejszych czasach.
Czymże jest mózg człowieka? Centrum dowodzenia, dzięki któremu wiemy, że je się rękoma, że chodzimy, mówimy i widzimy (to tylko kropla w morzu zdolności mózgu), czy może jest miejscem , w którym mieszka dusza? „Czymś” (przepraszam mózg za określenie "czymś", bo trudno na tak skomplikowany mechanizm powiedzieć "coś", ale niech tak pozostanie, dla ułatwienia sprawy), czymś, co nosi w sobie kwintesencję istnienia, kwintesencję człowieczeństwa, małym (?) osobnym życiem, które jeśli tylko zechce się zbuntować popsuje całą resztę? Mózg to taki mały tyran, który wie, że trzeba o niego dbać, że słowa na niego nie wolno powiedzieć, bo jak się obrazi to klapa. Poplącze swoje zwoje, zwiększy ciśnienie, pozwoli wyrosnąć niechcianym obcym i człowiek uzależni się już nie od niego, a od innych. Czasami – niestety – czyni takie złośliwości bez naszego wpływu, potrafi wprawić nas w niekontrolowane odruchy, czy też sprawić, że zapomnimy nawet swojego imienia. Wreszcie, ten mądry stwór jest jakby ciągle niewiadomą, no bo jak można wytłumaczyć fakt, że od bez mała 200 lat nikt nie jest w stanie znaleźć doń klucza, który pozwoliłby poruszać się swobodnie po tej zagadce anatomii? Mały – w porównaniu do masy ciała człowieka (ok. 2% ciężaru) - przemądrzały twór, który sam stanowi klucz do reszty ciała, do całej ludzkości.
Książka Thorwald’a przedstawia w sposób rzetelny (nie wiem na ile pełny, bo nie znam się na medycynie) historię neurochirurgii, począwszy od pojęcia „stopiony metal” - tak opisywali mózg pierwsi, którzy otwierali czaszki, przez „tej choroby nie da się uleczyć” – diagnoza na choroby związane z funkcjonowaniem mózgu (np. tiki nerwowe, niedowłady kończyn, czy poważne już padaczki i inne) do operacji na otwartym mózgu, pod pełną narkozą i oglądaniem go bez otwierania kości. I choć pierwsze książki Thorwald’a, które (medyczne) ukazały się na rynku polskim (Stulecie chirurgów, Pacjenci itp.) mogły wydawać się pełniejsze i bardziej rzetelne – choć mogły bardziej wciągać, bo pierwszy ma zawsze lepiej – to jednak Kruchy dom duszy powinien być lekturą w każdym domu, i nawet jeśli ktoś nie jest w stanie znieść wizji „topionego metalu” i krwi (choć wielbiciel Thorwald’a zdążył się już pewnie do tego przyzwyczaić) może lekturę książki potraktować jako pozycję poniekąd naukową i zaglądać do niej od czasu do czasu jak do swego rodzaju encyklopedii, ale encyklopedii napisanej językiem przystępnym i zrozumiałym dla laika. A dla wielbicieli, już nie samego Thorwald’a ale medycyny, białych fartuchów, stetoskopów i tajemnic ludzkiego ciała książka może stanowić, jeśli nie lada gratkę, to wyzwanie, którego być może, co zdolniejsi zechcą się podjąć.
Kruchy dom duszy jest kolejną książką w dorobku J. Thorwald’a, w której wykłada on w sposób przystępny dla czytelnika aspekty medyczne. Dzięki Stuleciu chirurgów, Triumfie chirurgów, Pacjentom, czy choćby Krwi królów przeciętny czytelnik może skubnąć odrobinę z dziedziny medycyny. Kruchy dom duszy podobnie, jak pozostałe książki napisany jest prostym językiem (jak na temat, którego dotyczy), tym bardziej ta przystępność jest zadziwiająca, że jakkolwiek poprzednie klimaty były równie trudne i niezrozumiałe, tak neurochirurgia, której dotyczy Kruchy dom … jest i przez samych naukowców nieodkrytą zagadką, nawet w dzisiejszych czasach.
Czymże jest mózg człowieka? Centrum dowodzenia, dzięki któremu wiemy, że je się rękoma, że chodzimy, mówimy i widzimy (to tylko kropla w morzu zdolności mózgu), czy może jest miejscem , w którym mieszka dusza? „Czymś” (przepraszam mózg za określenie "czymś", bo trudno na tak skomplikowany mechanizm powiedzieć "coś", ale niech tak pozostanie, dla ułatwienia sprawy), czymś, co nosi w sobie kwintesencję istnienia, kwintesencję człowieczeństwa, małym (?) osobnym życiem, które jeśli tylko zechce się zbuntować popsuje całą resztę? Mózg to taki mały tyran, który wie, że trzeba o niego dbać, że słowa na niego nie wolno powiedzieć, bo jak się obrazi to klapa. Poplącze swoje zwoje, zwiększy ciśnienie, pozwoli wyrosnąć niechcianym obcym i człowiek uzależni się już nie od niego, a od innych. Czasami – niestety – czyni takie złośliwości bez naszego wpływu, potrafi wprawić nas w niekontrolowane odruchy, czy też sprawić, że zapomnimy nawet swojego imienia. Wreszcie, ten mądry stwór jest jakby ciągle niewiadomą, no bo jak można wytłumaczyć fakt, że od bez mała 200 lat nikt nie jest w stanie znaleźć doń klucza, który pozwoliłby poruszać się swobodnie po tej zagadce anatomii? Mały – w porównaniu do masy ciała człowieka (ok. 2% ciężaru) - przemądrzały twór, który sam stanowi klucz do reszty ciała, do całej ludzkości.
Książka Thorwald’a przedstawia w sposób rzetelny (nie wiem na ile pełny, bo nie znam się na medycynie) historię neurochirurgii, począwszy od pojęcia „stopiony metal” - tak opisywali mózg pierwsi, którzy otwierali czaszki, przez „tej choroby nie da się uleczyć” – diagnoza na choroby związane z funkcjonowaniem mózgu (np. tiki nerwowe, niedowłady kończyn, czy poważne już padaczki i inne) do operacji na otwartym mózgu, pod pełną narkozą i oglądaniem go bez otwierania kości. I choć pierwsze książki Thorwald’a, które (medyczne) ukazały się na rynku polskim (Stulecie chirurgów, Pacjenci itp.) mogły wydawać się pełniejsze i bardziej rzetelne – choć mogły bardziej wciągać, bo pierwszy ma zawsze lepiej – to jednak Kruchy dom duszy powinien być lekturą w każdym domu, i nawet jeśli ktoś nie jest w stanie znieść wizji „topionego metalu” i krwi (choć wielbiciel Thorwald’a zdążył się już pewnie do tego przyzwyczaić) może lekturę książki potraktować jako pozycję poniekąd naukową i zaglądać do niej od czasu do czasu jak do swego rodzaju encyklopedii, ale encyklopedii napisanej językiem przystępnym i zrozumiałym dla laika. A dla wielbicieli, już nie samego Thorwald’a ale medycyny, białych fartuchów, stetoskopów i tajemnic ludzkiego ciała książka może stanowić, jeśli nie lada gratkę, to wyzwanie, którego być może, co zdolniejsi zechcą się podjąć.
Wygląda mi to na naprawdę dobrą pozycję. Nie trzeba interesować się medycyną, wystarczy fascynacja ludzkim ciałem i tym, jak jest ono skonstruowane. Mózg - czyli 'centrum dowodzenia' (jak to ładnie ujęłaś) - jest chyba jednym z najbardziej intrygujących organów. Bardzo zaciekawiła mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńJa się właśnie ostatnio zastanawiam czy nie iść na medycynę. Marzy mi się bycie takim drugi Housem. :)
OdpowiedzUsuńFutbolowa no nie trzeba, faktycznie. Takie ciekawostki powinny zainteresować każdego:)
OdpowiedzUsuńVampire_Slayer idź, idź będę się chwalić, że znam Housa w spódnicy:))) Taka nurochirurgia musi być strasznie interesująca!!!