Zacznę od tego, że Nabokova „przywróciła” mi Medola. Właściwie trudno w moim przypadku mówić o przywróceniu bo jedyną książką jaką dotychczas czytałam tego autora była "Lolita" i nie miałam pochlebnego zdania. Bynajmniej nie ze względu na język czy styl autora lecz na historię.
Faktem chyba powszechnie znanym jest to, że Medola „pała miłością do Nabokova” i z racji naszych częstych, ostatnimi czasy, kontaktów miłością tą zostałam zarażona.
Nie mogąc więc doczekać się Gwiazdora z Nabokovem w worku (?) zakupiłam jeden malutki „Splendor”.
Tytuł książki w tłumaczeniu z rosyjskiego na angielski, następnie na polski ma trochę inny wydźwięk niż zamierzał autor. Ponieważ tytuł rosyjski, w tłumaczeniu dosłownym oraz treść książki sugerowałyby raczej tytuł wyczyn - ale jak przeczytamy we wstępie w/g autora raczej jako (wy)czyn bezinteresownie chwalebny - to splendor, który kojarzyć się może raczej z wspaniałością, blaskiem i przepychem nie oddaje sensu opowieści ani też oryginału tytułu (choć jednocześnie nie zniechęca, więcej na temat historii tytułu również we Wstępie książki).
Ani wyczyn, splendor czy też chwała (tytuł angielski Glory) wg mnie nie określają działań Martina – głównego bohatera książki Nabokova. Główny bohater, wspomniany Martin, z pochodzenia Szwajcar, wychowany w Petersburgu to człowiek, któremu można zazdrościć. Bowiem Martinowi spełniają się wszystkie marzenia. Ale czy to dzieje się samoistnie? Czy Martin to najzwyczajniej w świecie szczęściarz? Otóż nie! Martin to człowiek ambitny i uparty, który kiedy coś postanowi – dąży do realizacji tego. "Splendor" to przykład historii dzięki której możemy uwierzyć, że marzenia się spełniają, nawet te, które zdawać się mogą nam odległe i niemożliwe do wykonania. Te, które zdawać się mogą nie lada wyczynem. To z bohatera Nabokova możemy czerpać przykład.
Całą książkę odebrałam jako historię, którą dziś wiekowy już, czy to Martin czy jeden z jego przyjaciół, opowiada komuś kto ją spisuje. "Splendor" jest jak wspomnienia pięknego życia. Pięknego dzięki posiadanej sile pokonywania przeciwności losu, dzięki hartowi ducha i upartości.
Opowieść nie dotyczy tylko jednego chłopaka, to historia która wychodzi poza ramy czasowe, pasuje do każdego miejsca i każdego życia.
Jeśli tak mają wyglądać pozostałe książki Nabokova to ja przepraszam i chce czytać więcej.
Faktem chyba powszechnie znanym jest to, że Medola „pała miłością do Nabokova” i z racji naszych częstych, ostatnimi czasy, kontaktów miłością tą zostałam zarażona.
Nie mogąc więc doczekać się Gwiazdora z Nabokovem w worku (?) zakupiłam jeden malutki „Splendor”.
Tytuł książki w tłumaczeniu z rosyjskiego na angielski, następnie na polski ma trochę inny wydźwięk niż zamierzał autor. Ponieważ tytuł rosyjski, w tłumaczeniu dosłownym oraz treść książki sugerowałyby raczej tytuł wyczyn - ale jak przeczytamy we wstępie w/g autora raczej jako (wy)czyn bezinteresownie chwalebny - to splendor, który kojarzyć się może raczej z wspaniałością, blaskiem i przepychem nie oddaje sensu opowieści ani też oryginału tytułu (choć jednocześnie nie zniechęca, więcej na temat historii tytułu również we Wstępie książki).
Ani wyczyn, splendor czy też chwała (tytuł angielski Glory) wg mnie nie określają działań Martina – głównego bohatera książki Nabokova. Główny bohater, wspomniany Martin, z pochodzenia Szwajcar, wychowany w Petersburgu to człowiek, któremu można zazdrościć. Bowiem Martinowi spełniają się wszystkie marzenia. Ale czy to dzieje się samoistnie? Czy Martin to najzwyczajniej w świecie szczęściarz? Otóż nie! Martin to człowiek ambitny i uparty, który kiedy coś postanowi – dąży do realizacji tego. "Splendor" to przykład historii dzięki której możemy uwierzyć, że marzenia się spełniają, nawet te, które zdawać się mogą nam odległe i niemożliwe do wykonania. Te, które zdawać się mogą nie lada wyczynem. To z bohatera Nabokova możemy czerpać przykład.
Całą książkę odebrałam jako historię, którą dziś wiekowy już, czy to Martin czy jeden z jego przyjaciół, opowiada komuś kto ją spisuje. "Splendor" jest jak wspomnienia pięknego życia. Pięknego dzięki posiadanej sile pokonywania przeciwności losu, dzięki hartowi ducha i upartości.
Opowieść nie dotyczy tylko jednego chłopaka, to historia która wychodzi poza ramy czasowe, pasuje do każdego miejsca i każdego życia.
Jeśli tak mają wyglądać pozostałe książki Nabokova to ja przepraszam i chce czytać więcej.
DZIĘKUJĘ MedOla ZA NABOKOVA!
:) Zawiodę Cie...
OdpowiedzUsuń"Rozpacz" jest póki co lepsza ;) chociaż nie da się porównać! Jeden autor, a język KOMPLETNIE inny . Mój Vladimirku ;)
Ale już Splendor mnie zachwycił ... skoro tak piszesz to aż się boję co bedzie dalej ;-)
OdpowiedzUsuńP.S. wczoraj kiedy odbierałam prezenty z E. wzięłam do ręki Adę .. i przepadłam! Był żar hihi. Moje serce już tam zostało ;-)
i ja też ! po "Lolicie " omijałam szerokim łukiem Nabokova :)
OdpowiedzUsuńależ narobiłyście mi apetytu , muszę się rozejrzeć i sprawdzić , może też się zachwycę i na niego nawrócę
Niebieska - zarażamy Cię Nabokovem ;) Zachwyć się!
OdpowiedzUsuńMi jeszcze Nabokov jeszcze nie zaimponował z prostej przyczyny, nie było sposobności bliżej się poznać. Gdyż budżet finansowy na te święta już pękł.
OdpowiedzUsuńAle za Twoją recenzją pójdę i kupię, gdy tylko będzie taka możliwość.
Vampire Slayer cieszy mnie to :)
OdpowiedzUsuńMoja droga, to co dzisiaj zastałam w skrzynek, to wielka niespodzianka! Nie skłamię jeśli powiem, że to co mi wysłałaś, to najwspanialszy prezent jaki dostałam w te święta. Bo liczy się gest.
OdpowiedzUsuńA Ty, niedość, że o mnie pamiętałaś, to jeszcze zrobiłaś mi taką niespodziankę.
Dziękuję Ci bardzo ! ; *
;-) eee tam ...
OdpowiedzUsuńcieszam ;-))))
Próbowałam coś tam przeczytać tego autora miałam nawet wypożyczoną książkę ale..jakoś nie podszedł.
OdpowiedzUsuńJudytto nic na siłę!
OdpowiedzUsuń