Zainspirowana stosikiem Chihiro, jednocześnie trochę zazdrosna o ciekawe pozycje pobiegłam do biblioteki po cokolwiek Sandora Marai. I udało mi się znaleźć na półce nie tylko cokolwiek ale również „Żar”.
„Żar” to niebywała, jednocześnie w formie i treści, pozycja literatury, a Marai to artysta. Bo któż inny, jak nie artysta, potrafiłby w tak krótkiej książce, liczącej zaledwie 140 stron zawrzeć całe życie dwojga ludzi?! Książka, z której by można spokojnie zrobić wielkie tomisko to banalna opowieść o przyjaźni, niesamowitym uczuciu, jakie powstało już w wieku dziecięcym i przetrwało prawie siedemdziesiąt lat.
Generał i Konrad ostatni raz widzieli się 41 lat i 43 dni temu. Powodem tak długiej rozłąki była, jak się okazuje, ucieczka Konrada. Spotkanie po prawie półwieczu zdaje się tym, dla którego żyli i na które czekali aby w obliczu zbliżającego się końca móc powiedzieć sobie wszystko, wyjawić najgorsze fakty „Dwóch starych przyjaciół, kiedy słońce już nad nimi zapada, wspomina wiele różnych rzeczy”.
Ciągłe napięcie, które towarzyszy rozmowie dawnych przyjaciół, udzielające się czytelnikowi, nie jest bezpodstawne. Faktycznie ostra dyskusja generała z Konradem prowadzi powoli do wyjaśnienia powodów ucieczki. „Żar” to jednocześnie studium psychologiczne bohaterów i rekonstrukcja wydarzeń, a spotkanie po tylu latach, które powinno być miłym, zamienia się poniekąd w przesłuchanie. W bolesne dążenie do poznania prawdy o niedoszłych zabójcach i skrywanych romansach czy żalach.
Czytając „Żar” odnosi się wrażenie, że Sandor Marai dawkuje napięcie, wyciąga co chwilę nowe fakty, a w myśl tego, że „pamięć, na starość, powiększa, i ukazuje w jasnych barwach każdy szczegół” drąży on korytarze w pamięci starców, które prowadzą do poznania prawdy. Ale czy można dociec prawdy po tylu latach, czy fakty nie uległy zatarciu, a wspomnienia nie zostały zburzone przez upływające życie pełne namiętności i skrywanej nienawiści?
„Żar” to niebywała, jednocześnie w formie i treści, pozycja literatury, a Marai to artysta. Bo któż inny, jak nie artysta, potrafiłby w tak krótkiej książce, liczącej zaledwie 140 stron zawrzeć całe życie dwojga ludzi?! Książka, z której by można spokojnie zrobić wielkie tomisko to banalna opowieść o przyjaźni, niesamowitym uczuciu, jakie powstało już w wieku dziecięcym i przetrwało prawie siedemdziesiąt lat.
Generał i Konrad ostatni raz widzieli się 41 lat i 43 dni temu. Powodem tak długiej rozłąki była, jak się okazuje, ucieczka Konrada. Spotkanie po prawie półwieczu zdaje się tym, dla którego żyli i na które czekali aby w obliczu zbliżającego się końca móc powiedzieć sobie wszystko, wyjawić najgorsze fakty „Dwóch starych przyjaciół, kiedy słońce już nad nimi zapada, wspomina wiele różnych rzeczy”.
Ciągłe napięcie, które towarzyszy rozmowie dawnych przyjaciół, udzielające się czytelnikowi, nie jest bezpodstawne. Faktycznie ostra dyskusja generała z Konradem prowadzi powoli do wyjaśnienia powodów ucieczki. „Żar” to jednocześnie studium psychologiczne bohaterów i rekonstrukcja wydarzeń, a spotkanie po tylu latach, które powinno być miłym, zamienia się poniekąd w przesłuchanie. W bolesne dążenie do poznania prawdy o niedoszłych zabójcach i skrywanych romansach czy żalach.
Czytając „Żar” odnosi się wrażenie, że Sandor Marai dawkuje napięcie, wyciąga co chwilę nowe fakty, a w myśl tego, że „pamięć, na starość, powiększa, i ukazuje w jasnych barwach każdy szczegół” drąży on korytarze w pamięci starców, które prowadzą do poznania prawdy. Ale czy można dociec prawdy po tylu latach, czy fakty nie uległy zatarciu, a wspomnienia nie zostały zburzone przez upływające życie pełne namiętności i skrywanej nienawiści?
Książka, która w większości składa się z monologów, wspomnień rzucanych w ciemność nocy i zaskakuje mistrzowską narracją, poraża dramatycznością, wciąga od pierwszych stron i nie sposób ją przerwać.
No masz. Ja to czytałam dawno, dawno temu. Na długo zanim czytanie Maraia zrobiło się modne, ale zupełnie nic nie pamiętam z tej lektury. Może byłam za młoda by ją w pełni docenić? W każdym razie po lekturze tej zostało mi kilka zgrabnych cytatów, które skrzętnie spisałam w kajeciku i tyle. Polecam natomiast "Księgę ziół"
OdpowiedzUsuńZosik ja nie czytałam Maraiego ze względu na modę :), nawet nie wiedziałam, że jest modny :-< i po inne jego książki sięgnę jeszcze zapewne :))
OdpowiedzUsuńWg biblionetki Marai znajduje się jakoś w pierwszej dziesiątce pisarzy, którzy powinni mi przypaść do gustu, dlatego z wielkim zainteresowaniem czytam recenzje tego pisarza. Może kiedyś sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńLilithin koniecznie!
OdpowiedzUsuńNo nie, ale jestes szybka! Bardzo mi milo, ze Cie teak zainspirowalam, na mnie Marai chyba jeszcze poczeka :)
OdpowiedzUsuń;)Chihiro jest nas dwie w takim razie - mi jest także miło i cieszę się, że dzięki Twojemu stosikowi sięgnęłam (i odkryłam!) Marai'ego
OdpowiedzUsuń